Zostawiłam życie, w którym w końcu wychowałam się szczęśliwie. Jestem tutaj, idąc do domu sama w ciemności, śnieg jest nie do zniesienia razem z zamrażającą temperaturą. Brnęłam dalej przez drogę, słysząc szmer na każdym kroku.
- Pieprzyć to. - mruknęłam do siebie, nie pisałam się do tego. Naprawdę potrzebował tego wypromowania, czy to było tak ważne, że musieliśmy wyjechać.
- To już nie jest dla mnie dom, Sam, nie chcę abyś była na mnie zła. Ale, potrzebuję tego. Twoi dziadkowie się wyprowadzili, twoja matka odeszła.. Nie mogę zostać tu dłużej niż muszę. A już nie muszę. - pamiętam jego błagający głos, nie sprzeczając się z nim o to, westchnęłam realizując jak bardzo tego potrzebował.
Syknęłam, kiedy zimny wiatr spoliczkował moją twarz. Jeden pieprzony upadek z tego miejsca, tylko przez gównianą pogodę nie do zniesienia. Mogę ci to powiedzieć. Zaczęłam zwalniać z powodu tracenia energii, którą pogoda mi zabiera. Opatulając ramionami swój tors, wstrząsa mną dreszcz przed wymuszonym zatrzymaniem się.
Nie chcę patrzeć za siebie, wiem, że będę krzyczała z całej siły w płucach. Dlaczego dzisiaj? Chciałam wrócić bezpiecznie do domu, nie zostać dotkniętą przez nieznajomego, odwracając się, spotykam ciemne, zezłoszczone oczy. Przeszywające moją duszę.
- T-twoje oczy. - szepnęłam, dlaczego nie jestem przerażona, dlaczego nie próbuję uciec? Czuję się jakbym została przyklejona do ziemi, jak patrzę w jego ciemne, gniewne oczy.
- Dlaczego jesteś tu sama? - Przekręca swoją głowę, jego głos jest wyraźnie rozbawiony, nie mogę oderwać wzroku od jego ciemnych oczu, opowiadających mi historię.
Miałam trochę czasu, aby podziwiać jego wygląd, wiem, że coś jest ze mną nie tak. Powinnam uciekać ulicą, krzycząc o pomoc, ale to nie wyjdzie dla mnie na dobre. Sprawi to, że jedynie zabije mnie szybciej, o ile to są jego intencje.
- Jesteś piękny? - Szepnęłam, prawie pytając siebie, dlaczego komplementuje tego wariata, i to dlaczego jego oczy zmieniły się w brązowy, piękny kolor. Przepraszający, miękki wzrok.
- Idź... - wyszeptał.
- Co? - zapytałam, odrywając swój wzrok.
- Idź! - jego głos jest głębszy i ciemniejszy, a jego szczęka zacisnęła się w gniewie i zauważyłam, że jego oczy migotały pomiędzy śmiertelnie ciemnym czarnym i tym niewinnym brązem zanim ruszyłam do biegu tak szybko jak moje nogi mogły znieść.
"Jest potworem,
pozwala im przejąć,
wszystko w jego głowie, w jego ciele.
Ale ona pomaga mu walczyć,
może mu pomóc walczyć..
Tylko jeżeli by wiedziała."
Jak się podoba? Prolog jak prolog, nigdy nie za długi, ale według mnie jest ciekawy i to bardzo asdfghj zakochałam się w tym ficku, szczerze mówiąc *.*
A rozdziały jeszcze lepsze, jejuu <3
zapraszam do czytania i komentowania, komentarze motywują i szybciej może być rozdział x
CZYTASZ = KOMENTUJESZ